„Afera fryzjera” bije rekordy popularności, „Mistrzowskie cięcie” ma swoją premierę 2 czerwca na antenie TVN Style, 9 czerwca w TVN. Co działo się na planie? Czego może spodziewać się branża fryzjerska i telewidzowie? Między innymi te pytania zadaliśmy Maciejowi Maniewskiemu.
Jak wyglądał powrót na plan „Mistrzowskiego cięcia”?
Telewizja to emocje. Emocje nie tylko dla widza, ale i dla ekipy realizacyjnej. Staramy się, aby program stał się jeszcze ciekawszy, m.in. dlatego zmieniliśmy lokację. Od początku projektu stawiamy na malownicze plenery i nie inaczej będzie teraz. Pierwsza edycja to góry. Druga przenosi widzów nad morze, do Kołobrzegu. Mieliśmy obawy, czy 1 sezon jest w ogóle „przebijalny”. Ciekawi bohaterowie i niezwykłe historie stały się naszym znakiem rozpoznawczym. Zdjęcia do drugiego sezonu pokazały, że jest więcej niż obiecująco.
Czego szukacie w 2 sezonie?
To inne doświadczenie. Cały program „Mistrzowskie cięcie” jest moim pomysłem. Walczyłem o jego realizację przez kilka lat, przekonując osoby decyzyjne, że talent-show dla fryzjerów jest potrzebny. Uczymy się tego formatu. Druga edycja to nowe doświadczenia realizacyjne. Ciekawostką jest to, że uczestnicy, oglądając pierwszą edycję w TVN STYLE (program zanotował rekordowe wyniki), też się uczą. To wysoko podniesiona poprzeczka. Staramy się, aby fryzjerzy byli raz po raz zaskakiwani naszymi pomysłami. To przekłada się na doświadczenie dla widza i dobrą rozrywkę.
Czy fryzjerzy są lepiej przygotowani do pracy przed kamerą?
Zdecydowanie. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że nadchodzi era fryzjerów. Pojawiają się na konferencjach prasowych i czerwonych dywanach. Stają się coraz bardziej medialni. Polska tańczyła, śpiewała, gotowała – może czas na zmianę warty? Mam nadzieję, że fryzjerzy staną się rekinami biznesu telewizyjnego. Mają wszystko, czego trzeba – wyobraźnię, łatwość nawiązywania relacji i dusze artystów. Coraz częściej również wizualnie przyciągają uwagę i przede wszystkim mają coś do powiedzenia. Są przygotowani, aby podbić świat
To dlatego na małym ekranie pojawiają się członkowie powołanego przez Ciebie Hair Masters Club?
Programy telewizyjne to doświadczenie, doświadczenie to czas, a czas to znajomości. Mam przyjaciół w branży, z którymi od 20 lat przemierzamy Polskę i Europę, poświęcając czas edukacji. Zapraszam do współpracy najlepszych ekspertów na rynku. Fryzjerstwo to całe ich życie. Ufam im. Mam świadomość, co potrafią, na co ich stać. Poza tym łączy nas chęć nieustannego rozwoju. Nie jestem Piotrusiem Panem. Nie ma we mnie zachłanności. Chętnie dzielę się czasem antenowym i pokazuję to, co w naszej branży najlepsze. Zadania specjalne, finały odcinków to olbrzymie przedsięwzięcia, które wymagają dużego nakładu pracy. Jestem szczęściarzem, że mam takich mistrzów obok siebie.
Czy pojawił się już ktoś, kto zwalił jurorów „Mistrzowskiego cięcia” z nóg?
Oczywiście. Casting był zaskakujący! Niesamowite jest to, jak łączą się pewne marzenia. Castingi programów nagrywane są w moich Akademiach. To dla mnie bardzo ważne, bo pokazuje prestiż i powagę sytuacji. Aby dostać się do „Mistrzowskiego cięcia”, trzeba więc odwiedzić Akademię, pokazać swoje umiejętności i wiedzę. Mieć odwagę. Gratuluję tym, którzy dokonali już tego rodzaju prezentacji. Mamy niesamowite historie i ludzi, którzy zaskakują sposobem bycia, życia i myślenia, powalają na kolana energią i poczuciem humoru. Szczerość będzie kluczem w tej edycji. Na to właśnie czekają widzowie przed telewizorami.
O czym rozmawiają jurorzy w kuluarach? Jak się dogadujecie?
Dużo żartujemy między sobą. To zawsze pomaga w pracy. Nasz zespół to trzy osobowości. W jury ponownie pojawi się Alicja Napiórkowska. Modę i wyczucie stylu ma w małym palcu. To prawdziwa kobieta z klasą. Wulkan energii i kreacji to z kolei Michał Piróg. Ma bardzo duże doświadczenie przed kamerą. Moja rola jest najtrudniejsza. Jako Przewodniczący biorę odpowiedzialność za to, co się dzieje, za emocje uczestników, radość, ale i smutek.
Jak duży zespół pracuje nad każdym odcinkiem?
To około 40 osób. Kilka samochodów TVN, duża logistyka, mnóstwo sprzętu.
Kto stoi po drugiej stronie kamery?
To ludzie, o których rzadko się mówi, ale bez nich nie byłoby tego programu. Jestem szczęściarzem. Producentem „Mistrzowskiego cięcia” jest Michał Szabuniewicz, ma na swoim koncie takie programy, jak: „You Can Dance” i „Top Model”. Motorem jest reżyserka – Maja. Jest uparta, zaangażowana i zdeterminowana. Wyciąga najciekawsze wątki. Pokazuje ludzi i ich emocje, wrażliwość i talent. Bardzo wiele jej zawdzięczamy. Mamy też świetnych operatorów.
Jak wygląda scenariusz?
W „Mistrzowskim cięciu” reżyseria polega na projektowaniu zadań i tworzeniu paneli jurorskich. To duże przedsięwzięcie, więc ktoś musi mieć nad tym kontrolę. To nie jest taka reżyseria, jak filmowa: kto wpadnie pod samochód i kogo zastrzelą. To raczej dobre przygotowanie do zadań. To program o fryzjerach, ich pracy, życiu, emocjach, sukcesach i porażkach. Tego nie da się wyreżyserować.
Czym zaskoczycie widzów?
Przygotowaliśmy inne zadania i niezwykłe pomysły. Program będzie emitowany nie tylko na antenie TVN Style, ale również TVN. Czujemy presję i staramy się i dla uczestników, i dla widzów. Duża antena to przełom. Mamy nadzieję, że program pozostanie w tym miejscu
Jaką rolę w „Mistrzowskim cięciu” pełni marka FARMAGAN?
Wszystko w moim życiu zaczyna składać się, jak kostka Rubika, której literalnie nigdy nie ułożyłem (śmiech). Wymyśliłem ten program, jestem jurorem i mam moc decyzyjną. Jako fryzjer dwa lata temu ściągnąłem do Polski markę, na której bardzo mi zależało, selektywne produkty, które fryzjerzy mogą polecać swoim klientom i klientkom. FARMAGAN okazał się hitem nie tylko moich salonów. Kiedy program telewizyjny potrzebował sponsora, wiedziałem, że FARMAGAN powinien być marką wiodącą. Dlaczego? Przekonacie się, widząc efekty działania na głowach swoich klientów.